piątek, 24 maja 2013

Od zaimka do transgresji. Dzień z życia lektora.




Tak się zaczynają wielkie przemyślenia, iskry boże, wodospady skojarzeń, obłęd i ekstaza. Chęć wydostania się poza klauzulę zdania, by tym samym obronić najodważniej jego sens. A zaczęło się od niefortunnego i w swej bogatej istocie fascynującego zdania pt ‘’ Karioki is the richest man. He drives an old Volksvagen”. Moi słuchacze przy możliwym braku ingerencji w strukturę zdania mieli za zadanie użyć tzw. relative pronoun, zaimka względnego. I ta względność okazała się rozpięta i rozpasała, co mi nie przyszło do głowy, ze względu na wyćwiczoną intuicję, która karze mi wybierać te wersje, które są na pewno bezpieczne. Byli tacy, którzy odważyli się nie tylko najzwyczajniej i mechanicznie  najgrzeczniej zamienić zdanie, ale również wpuścić do środka tej zamkniętej zmurszałej konstrukcji trochę indywidualizmu, kulturowego stereotypu,  a raczej stereotypowego skojarzenia uwalniającego się natychmiast i z irracjonalną w skutkach siłą, co do gości, którzy nie wystarcza że są bogaci, to fanaberyjnie pojeżdżają sobie starym volksvagenem.  Bo kiedy widzimy dwie informacje,  które nie robią na nas wrażenia, chyba że są sąsiedzko ulokowane obok siebie i tylko kropka pozwala je uchronić od absurdu, to w ich połączeniu koniecznie musimy wykazać że zlikwidujemy ten absurd transformując ich wewnętrzny świat kolejności. Tak nakazuje nam obowiązek i kodeks logiki ludzkiej, która przecież zawsze istnieje w jakiejś kulturze, historii, i moralności, a przynajmniej  etyce. Zaczął się seans potu, eksperymentów z umieszczaniem w zbiorach matematycznych faktów bogactwa i jazdy volkiem. Żeby podejść do sprawy na świeżo, zmieniłam tożsamość Kariokiego na Georg’a a Volka na Mercedesa. Poprosiłam też kogoś kto na co dzień nie zajmuje się zaimkami względnymi. Zaczęło się rysowanie kółeczek, zbiorów oraz umieszczanie w nich informacji, to miało wykazać równanie, czy dwa zdania w których kolejność faktów się zmieniła, to wciąż to samo zdanie. Przy okazji pamiętam, że o ile Bóg jest początkiem i końcem jednocześnie, więc nie ma to znaczenia, to już w matmie za nieprawidłową kolejność działań dostałam pałę. Może wtedy to był znak. Może kolejność jednak ma znaczenie. Piorąc czarne spodnie pomyślałam czy czarny zawiera się w białym czy biały w czarnym, może to zawsze to samo. Jest trzeci faktor – nadawanie znaczeń. To stworzył człowiek , a to pewnie znaczy, że musiał coś zmienić, wpłynąć na suchego przestwór oceanu. Znaczenie jest zawarte w kolejności, w emfazie. „Premier, który pojechał do Afryki, odwiedził cmentarz, czy Premier, który odwiedził cmentarz pojechał do Afryki”, czy to ten sam premier ?? . Ha. Czyż kolejność nie będzie zależała od preferencji  wobec premiera i owych czynności, a może przekazy podprogowe i przeświadczenia są tak silne, że dewaluuje się już sam FAKT, a zaczyna tworzyć rzeczywistość relatywną, albo raczej kompatybilną do SWOJEJ.  To rodzi pytania nad kolejnością wpływających na siebie zjawisk, czy najpierw pojawia się myśl, a dopiero potem język, czy to język określa  myśl. Po co nam język jako narzędzie a priori, skoro myśli inaczej chcą. A co jeśli myśli nie znajdują pokrycia w faktach, albo nie dla każdego są one tożsame ? Janek widzi świat ze swojej perspektywy, Kasia z innej, a język ma być ten sam. Artykuł pisany jest dla całego społeczeństwa. Jeśli zawrze się w nim głównie opinia autora, czy nie dokona się nadużycie samego języka ? Na początku było słowo, ono było u Boga i Bogiem było słowo. Więc lepiej nie zadzierajmy z pradawnymi mądrościami. Zauważyłam, że mój lektorski autorytet oraz answer key nie mają szans w starciu z takim ołowiem jakim jest niezwyciężona dusza polskiego romantyzmu. Nie lubimy stosować się do poleceń w zadaniach. Zadania wykonujemy tak, żeby polecenie przeczytać dopiero kiedy test jest już sprawdzony i oddaje go wyimaginowany przeciwnik – lektor. Nie pierwszy i nie ostatni raz zetknęłam się z wojującym duchem powstańca. Bernd Reinhardt powiedział (poczęstował mnie inny słuchacz) że „wojna odradza humanizm”. To już jakiś trop. Uruchomił mi się research – jesteśmy tak stęsknieni humanizmu do którego przywykli nasi ambitni przodkowie, że sami wywołujemy wojny. Wojna z relative pronouns! Nie będzie mi tu zaimek rządził, ja sam machnę ostrzem by mu pokazać gdzie jest jego miejsce. Otóż pluralistycznie rzecz biorąc, nie mam obiekcji by mi zamek się translokował, w końcu czas stalinizmu mamy już za sobą, rok 84 minął. Ale jak posłuszeństwa wobec dowódcy nie ma, to nierządem Polska stoi.
To jeszcze nie wszystko. Nie jesteśmy nawet w półmetku.  Postanowiłam wykorzystać  percepcję mojego naturszczyka, by obadać zjawisko infinitive i gerund po określonych czasownikach. I tak dotykamy sytuacji wiszącego obrazka. Bo dlaczego nie możemy powiedzieć „ I noticed the pictures hanging” a zaledwie ‘hang’. Czy fakt zawieszonego i wiszącego obrazka istniałby gdyby nie istniał obserwator, jego punkt odniesienia ? Przypomina mi się teraz konkluzja Zizka na temat odrealnienia podmiotu, który jakoby nie mając swojego punktu odniesienia, być może obserwatora, nie może za bardzo potwierdzić swojej tożsamości.  Czy wiara istniałaby bez fizycznego jej przejawu jakim są relikwie nawiązujące do świata niematerialnego ? Ale to już inna dygresja, o tym podzielę się kiedy zbiorę się za temat Hoodoo.  Pytanie nie powstałoby, gdyby nie kolejny wnikliwy słuchacz – prawda dla mnie zastana nie zmusza mnie do takich redefinicji, próby zrozumienia kondycji przedmiotów martwych chociażby. Słuchacz słuchał i wydedukował;  skoro sens zmienia się wraz ze zmianą końcówki czasownika, to może i tutaj też byłoby możliwe wpłynąć na rzeczywistość tak, iż obrazek mógłby się animować i emancypować na byt świadomy, i zaczął wpływać na obserwatora a nie obserwator na niego – czy to nie inspiracja fizyką  kwantową, rekonstytuującą wartości podmiotów uważanych w antropocentrycznym świecie za martwe i nieoddziałujące do wartości o randze przynajmniej współuczestnika sytuacji .  Rzeczywistości potrafią na tyle się przenikać, iż czasem nie ma już wielkiego znaczenia kto czyni a kto jest czyniony, a może nie takich znaczeń szukamy w nowoczesnym postmodernistycznym świecie. Być może to ja jestem obserwowana przez obrazek, być może to my jesteśmy oddychani , to my jesteśmy tańczeni, kiedy pozwalamy energii swobodnie wypuszczać ruch poprzez ciało, bez próby ślepego powtarzania ruchów w zerknięciu na YouCanDance. Mniemam jednak, że facet na co dzień zasilający szeregi banku Millenium nie miał intencji rozszerzania znaczeń do alternatywnych, np. psychodelicznych. Ale jego umysł chcąc nie chcąc pobiegł w tym kierunku, to potrzeba abstrakcyjnego myślenia. Kto wie, może zaczniemy dyskutować o języku teatralnym Sary Kane, i może po prostu odczytamy język dosłownie.