Pory
roku płatają figle.
Rytuały
odbywa się przy supermarkecie religii.
Kupujesz
jajka i zająca w czekoladzie,
A
potem wertujesz książki z nadzieją znalezienia jakiegoś cytatu,
fragmentu, wskazówki natychmiastowego zmartwychwstania –
wchłoniesz kreskę koanu i masz efekt wiosny, radosnej zorzy po
długich i męczących nocach, Wielkich Mrokach.
Między
podróżą z hałasu metropolii, do zacisza pustych samotnych uliczek
malutkiego miasta, jakby w ciszy przed burzą, w oczekiwaniu na cud.
Oto
przyjdzie, objawi się, powstanie z martwych, do nas i w nas, tylko
my możemy to zrozumieć, tylko my możemy tego i tak doświadczyć.
Między
próbą odtworzenia wspomnień z rezurekcyjnej młodości, kiedy z
porannym światłem witraży na twarzach, nie chcieliśmy kończyć
śpiewu, bo to był dla nas czas Spotkania, a dzisiejszym człowiekiem
materii, załatwiającym alkoholowy barek gorzałek i toników na
dzień kolejny jako jeden z wielu szczegółów mających oto
udoskonalić rytuał Redefinicji życia.
W
tym wszystkim chcemy się według tradycji zbawić, raz na rok,
poczuć świeżość. W rozproszeniu uwagi na rzeczy mniejsze i
większe, które w końcu pozbawiają się szczebla w hierarchii.
Potem wieczorny wypad do supermarketu religii, żeby jednak
utwierdzić się w przekonaniu że ta szamotanina między jajkiem a
chrzanem ma jednak jakiś głębszy sens. A z otwartej ‘Siddarthy’
Hessego, jak z otwartej rany Chrystusa, wypływa myśl młodego
ucznia ‘iż nikomu wybawienie nie jest dane przez naukę’. I ta
rana nie krzyczałaby teraz we mnie gdybym choć raz nie dotknęła
zbawienia na krótką chwilę. Nie trzeba być wierzącym, by
przygotowywać się do święta, bo święto to po prostu rytuał
spotkania, święcenia wiosny, która budzi naturę do życia,
zapładniania i nadziei, że oto śmierć została pokonana, długa
noc i krótki dzień są daleko za horyzontem naszych trosk. Gdybyśmy
tylko raz mieli się cieszyć w życiu z wiosny, raz dostać prezent,
tylko raz być szczęśliwym, żylibyśmy tylko wspomnieniami, i
tylko z nich tworzylibyśmy kolejne kombinacje iluzji. Ale można
zjawisko radości powtarzać. Ostatnio dyskutując z ludźmi na temat
obchodzenia urodzin, facet powiedział ‘że po co ma obchodzić
urodziny i cieszyć się z tego że się starzeje’… ? Medialna
propaganda młodości jak widać wygrywa i karze nam myśleć, że
świętowanie to domena ludzi młodych, bo póki są młodzi i piękni
= szczęśliwi, potem to już tylko marne próby żałosnego
pocieszania się. No to ja wbijam topór i mówię: ciesz się, 'because you’re worth it’.