sobota, 30 marca 2013

Nigdy nie jest za późno by cieszyć się z jajek


Czas zlewa się w sezony przetrwania.
Pory roku płatają figle.
Rytuały odbywa się przy supermarkecie religii.
Kupujesz jajka i zająca w czekoladzie,
A potem wertujesz książki z nadzieją znalezienia jakiegoś cytatu, fragmentu, wskazówki natychmiastowego zmartwychwstania – wchłoniesz kreskę koanu i masz efekt wiosny, radosnej zorzy po długich i męczących nocach, Wielkich Mrokach.
Między podróżą z hałasu metropolii, do zacisza pustych samotnych uliczek malutkiego miasta, jakby w ciszy przed burzą, w oczekiwaniu na cud.
Oto przyjdzie, objawi się, powstanie z martwych, do nas i w nas, tylko my możemy to zrozumieć, tylko my możemy tego i tak doświadczyć.
Między próbą odtworzenia wspomnień z rezurekcyjnej młodości, kiedy z porannym światłem witraży na twarzach, nie chcieliśmy kończyć śpiewu, bo to był dla nas czas Spotkania, a dzisiejszym człowiekiem materii, załatwiającym alkoholowy barek gorzałek i toników na dzień kolejny jako jeden z wielu szczegółów mających oto udoskonalić rytuał Redefinicji życia.
W tym wszystkim chcemy się według tradycji zbawić, raz na rok, poczuć świeżość. W rozproszeniu uwagi na rzeczy mniejsze i większe, które w końcu pozbawiają się szczebla w hierarchii. Potem wieczorny wypad do supermarketu religii, żeby jednak utwierdzić się w przekonaniu że ta szamotanina między jajkiem a chrzanem ma jednak jakiś głębszy sens. A z otwartej ‘Siddarthy’ Hessego, jak z otwartej rany Chrystusa, wypływa myśl młodego ucznia ‘iż nikomu wybawienie nie jest dane przez naukę’. I ta rana nie krzyczałaby teraz we mnie gdybym choć raz nie dotknęła zbawienia na krótką chwilę. Nie trzeba być wierzącym, by przygotowywać się do święta, bo święto to po prostu rytuał spotkania, święcenia wiosny, która budzi naturę do życia, zapładniania i nadziei, że oto śmierć została pokonana, długa noc i krótki dzień są daleko za horyzontem naszych trosk. Gdybyśmy tylko raz mieli się cieszyć w życiu z wiosny, raz dostać prezent, tylko raz być szczęśliwym, żylibyśmy tylko wspomnieniami, i tylko z nich tworzylibyśmy kolejne kombinacje iluzji. Ale można zjawisko radości powtarzać. Ostatnio dyskutując z ludźmi na temat obchodzenia urodzin, facet powiedział ‘że po co ma obchodzić urodziny i cieszyć się z tego że się starzeje’… ? Medialna propaganda młodości jak widać wygrywa i karze nam myśleć, że świętowanie to domena ludzi młodych, bo póki są młodzi i piękni = szczęśliwi, potem to już tylko marne próby żałosnego pocieszania się. No to ja wbijam topór i mówię: ciesz się, 'because you’re worth it’.