W
Wielki Piątek można umrzeć. Położyć się do snu i prawie się
nie obudzić. Przychodzą duchy, zjawy z innych światów, wchodzą w
nasze ciała, zaczepiają dusze. Chcą rozmawiać, z pianą na
ustach. Jeden postanowił się pobawić z Isią w życie i śmierć;
chciał się przekonać na ile śni we śnie. Przeszedł przez ciało,
rzucił klątwę, włączył projektor 'tanatos' i kazał obejrzeć
film. O trupie kochanku.
Leży
i się nie rusza. Nie ma w nim życia. Lament, żałoba, ostatnie
pożegnanie. I wtedy mara się budzi. Łazarz wychodzi z grobu. A
Isia traci poczucie kto żyje, a kto umarł, tak jaby ziemia z niebem
wypadły z obręczy rzeczywistości i zamieniły się miejscami.
Duszo przeklęta czy błoga
Opuszczaj
święte obrzędy !
Oto
roztwarta podłoga,
Kędy
wszedłeś, wychodź tędy,
Bo
Cię przeklnę w imię Boga
Obudziła
się gotowa na egzorcyzmy, strzepując z siebie popiół. W
przestrzeni swojego pokoju wyrzuciła z siebie resztki snu, zostawiła
zapalone światło jakby wciąż błądziła po krainie umarłych. W
dygotach próbowała zrozumieć. Ale co można zrozumieć, co
analizować..Była w piekle, zeszła po śmierć.
To
jest nad rozum człowieczy !
Pasterko! Znasz tę osobę ?
Pasterko! Znasz tę osobę ?
W
tym są jakieś straszne rzeczy
Po
kim ty nosisz żałobę ?
Nawet
jeśli można znaleźć najtrafniejszą interpretację, nic nie zdoła
zastąpić największej ofiary wzruszenia uczestnicząc w takim śnie.
Jesteśmy zabierani na drugą stronę Styksu, prowadzeni do Szeolu,
Hadesu by zmierzyć się z tajemnicą, by dotknąć MIŁOŚCI,
ukochać nieżywą część siebie, by ta zmartwychwstała. Jak
Orfeusz, który z obłędu chciał przywrócić ze świata zmarłych
ukochaną Eurydykę. Stracił ją, gdy nie umiał zaufać, gdy nie
potrafił zaczekać. A z obłędu po śmierci jego biedna głowa bez
korpusu nadal szukała utraconej miłości wyśpiewując jej imię.
Zmierzam
do domu. Słońce pali w oczy, jeleń w lesie spotkał się z moim
prawym okiem.
Droga
do domu długa, wciąż jeszcze jestem w podziemiach, w mrokach.
Daj
mnie stułę i gromnicę,
Zapalę,
jeszcze poświecę...
Próżno
palę, próżno świecę,
Nie
znika przeklęta dusza
Rezurekcja
obdarzyła chojnie bólem ciało i umysł, wciąż nie chcąc
wypuścić do życia. Przybite obłędem ciało nie mogło się
wznieść ku górze, uwolnić od smutków i duchów. Strute mamrotało
pod nosem alleluja, jak pijak na kacu, i mówiło sobie; potrzebuję
jeszcze jednego dnia, tylko jeden dzień więcej, a odżyję, obudzę
się, rozkwitnę jak wiosenny kwiat. Zmartwychwstanie ? Nie spieszy
się, byłam trup to jeszcze mogę potrupić.
Nadgnite
ciało powoli daje się oblec ciepłem słońca. Wampir umiera, rodzi
się kochanek.
Powstań
wietrze z północy,
powstań
wietrze z południa,
wietrze
wiej przez mój ogród,
bo
jest martwy, a ja chcę do życia...
Wącha
korę z lasku pszczelnickiego, pachnie żywicą, pachnie obietnicą.
Jest późne popołudnie, słońce powoli zachodzi. Śmierć puszcza
i ustępuje życiu. W magicznym lesie, gdzie drzewa szumią historię
o dwóch litewskich rozbitkach, którzy nie wygrali z grawitacją 83
lata temu. Ich Ikarowy lot zyskał jednak nieśmiertelność. Słyszę
jak szybują i już nigdy nie spadną. Isia włożyła kwiat we
włosy.