wtorek, 29 marca 2016






W Wielki Piątek można umrzeć. Położyć się do snu i prawie się nie obudzić. Przychodzą duchy, zjawy z innych światów, wchodzą w nasze ciała, zaczepiają dusze. Chcą rozmawiać, z pianą na ustach. Jeden postanowił się pobawić z Isią w życie i śmierć; chciał się przekonać na ile śni we śnie. Przeszedł przez ciało, rzucił klątwę, włączył projektor 'tanatos' i kazał obejrzeć film. O trupie kochanku.

Leży i się nie rusza. Nie ma w nim życia. Lament, żałoba, ostatnie pożegnanie. I wtedy mara się budzi. Łazarz wychodzi z grobu. A Isia traci poczucie kto żyje, a kto umarł, tak jaby ziemia z niebem wypadły z obręczy rzeczywistości i zamieniły się miejscami.

Duszo przeklęta czy błoga
Opuszczaj święte obrzędy ! 
Oto roztwarta podłoga, 
Kędy wszedłeś, wychodź tędy,
Bo Cię przeklnę w imię Boga



Obudziła się gotowa na egzorcyzmy, strzepując z siebie popiół. W przestrzeni swojego pokoju wyrzuciła z siebie resztki snu, zostawiła zapalone światło jakby wciąż błądziła po krainie umarłych. W dygotach próbowała zrozumieć. Ale co można zrozumieć, co analizować..Była w piekle, zeszła po śmierć.

To jest nad rozum człowieczy !
Pasterko! Znasz tę osobę ?
W tym są jakieś straszne rzeczy
Po kim ty nosisz żałobę ?

Nawet jeśli można znaleźć najtrafniejszą interpretację, nic nie zdoła zastąpić największej ofiary wzruszenia uczestnicząc w takim śnie. Jesteśmy zabierani na drugą stronę Styksu, prowadzeni do Szeolu, Hadesu by zmierzyć się z tajemnicą, by dotknąć MIŁOŚCI, ukochać nieżywą część siebie, by ta zmartwychwstała. Jak Orfeusz, który z obłędu chciał przywrócić ze świata zmarłych ukochaną Eurydykę. Stracił ją, gdy nie umiał zaufać, gdy nie potrafił zaczekać. A z obłędu po śmierci jego biedna głowa bez korpusu nadal szukała utraconej miłości wyśpiewując jej imię.


Zmierzam do domu. Słońce pali w oczy, jeleń w lesie spotkał się z moim prawym okiem.
Droga do domu długa, wciąż jeszcze jestem w podziemiach, w mrokach.


Daj mnie stułę i gromnicę,
Zapalę, jeszcze poświecę...
Próżno palę, próżno świecę,
Nie znika przeklęta dusza



Rezurekcja obdarzyła chojnie bólem ciało i umysł, wciąż nie chcąc wypuścić do życia. Przybite obłędem ciało nie mogło się wznieść ku górze, uwolnić od smutków i duchów. Strute mamrotało pod nosem alleluja, jak pijak na kacu, i mówiło sobie; potrzebuję jeszcze jednego dnia, tylko jeden dzień więcej, a odżyję, obudzę się, rozkwitnę jak wiosenny kwiat. Zmartwychwstanie ? Nie spieszy się, byłam trup to jeszcze mogę potrupić.

Nadgnite ciało powoli daje się oblec ciepłem słońca. Wampir umiera, rodzi się kochanek.

Powstań wietrze z północy,
powstań wietrze z południa,
wietrze wiej przez mój ogród,
bo jest martwy, a ja chcę do życia...


Wącha korę z lasku pszczelnickiego, pachnie żywicą, pachnie obietnicą. Jest późne popołudnie, słońce powoli zachodzi. Śmierć puszcza i ustępuje życiu. W magicznym lesie, gdzie drzewa szumią historię o dwóch litewskich rozbitkach, którzy nie wygrali z grawitacją 83 lata temu. Ich Ikarowy lot zyskał jednak nieśmiertelność. Słyszę jak szybują i już nigdy nie spadną. Isia włożyła kwiat we włosy.