niedziela, 17 lutego 2013

Futro






We wtorek, w zimne przedpołudnie ogarnęła mnie myśl o futrze. Nie z norek, ani z lisa, ani wprost od wielkiego Versace. Chciałam futro, które będzie zakrywało moje pośladki i wydłużało się do kolan, i w którym będzie można poczuć się jak syberyjski wędrowiec. Oczywiście tam można by było przetrwać tylko w prawdziwym ciężkim futrze z syberyjskiego niedźwiedzia, które, cytując 'Ronję' posłałoby mróz "do diaska". Ja chcę posłać do diaska sieciówkowe błyskotki, tapirki, do półdupki, zaciągające do luksusu i dzisiejszości – bez wczoraj i jutra. I nie jest to bynajmniej głos narodowej konserwy, politykę i jej humory mam w głębokim poważaniu. To tęsknota. I jest to coś więcej niż nostalgia za miękko szorstkimi zmysłami.
To tęsknota za babcią, której ‘tak jakby’ nigdy w moim życiu nie było. Oczywiście skłamałabym eksterminując obie babcie z mojego życia kiedy jeszcze przecież żyły, a ja sobie rosłam. Pamiętam laurki na dzień babci przygotowywane pieczołowicie w pierwszych klasach szkoły podstawowej, a później dla dziadka – zawsze w takiej kolejności. Z całym szacunkiem dla Naszych Niedźwiedzi, Matka, babcia,ale te stawia się na pierwszym miejscu, wyszczerbia się dla nich przywilej bycia Pierwszą. 
Tymczasem życie i śmierć tańczą razem, piją razem szampana, czasami tylko jedno z nich wypija więcej i idzie spać, a wtedy to drugie poleruje parkiet i tańczy tańczy.. Ile razy zastanawiamy się nad kruchością każdej chwili, wspominamy i misternie tkamy jakąś tożsamość, pomiędzy tym co było, bolesne, rozproszone, wydarte ale i magiczne, a tym co teraz, w zgiełku reklamowych bilbordów dużych miast, i wypijanych wieczornie tequili w makijażu halloween. Bo jutro Wszystkich Świętych, jakich świętych i dla kogo, jak to obchodzić? Ja chcę dziś założyć brązowe, przyduże futro i spacerować pomiędzy lampionami, po cmentarzach, choć nie ma na nich moich bliskich. To poszukiwanie za babcią. One kojarzą mi się z futrem na zimę, ze skórzanymi kozakami robionymi ręcznie, z szalikiem z lisa, z chustą lub wielką czapą na głowę, z włóczką i robionymi na drutach papciami i szalikami, z czymś co było i czego nie ma, czego ja nie pamiętam, czego zawsze szukałam w starych szafach żeby odkryć jakąś tajemnicę, coś co w sobie noszę ale nie wiem dlaczego, babciu gdzie jesteś, babciu powiedz mi jaka była mama kiedy była małą dziewczynką, babciu, czy wojna była tak straszna i czy kochałaś swojego pierwszego męża ? Czy ten gajowy o którym zawsze z taką infantylną nostalgią wspominałaś to była twoja prawdziwa miłość, czy tylko platoniczne marzenie, tęsknota za młodością która nie wróci, Jakie one były, czy zawsze bezinteresownie dobre i usłużne, rodzące dzieci, a może tłumiły jakieś swoje tajemnicze tęsknoty, pulsujący podskórnie temperament, posiadały niezwykłą umiejętność o której nikt mi jeszcze nie powiedział w tych strzępkach pourywanych opowieści. Kiedy czeszę się w niedbałe upięcie, zarzucam kolorową chustę, piję herbatę z imbirem i przyszywam guziki do futra, staję się babcią – tęsknota sprawia że staję się nią. Kiedy nie masz babci, chcesz żeby mama była czasami twoją babcią. Bywa że z zazdrością patrzę jak moi siostrzeńce opływają w komforcie, kiedy mogą spędzać co roku długie wakacje i święta z dziadkami, a ci dają im kawałek siebie, swojego charakteru, osobowości i mądrości. Kiedy dorosną, nie będą próbowały zbijać puzzli z wyobrażeń i niedopowiedzeń, ale będą wracać myślami do konkretnych momentów i wtedy poczują jak wiele ich w sobie noszą. Dla mnie to niczym temat tabu, katakumba do której schodzi się rzadko, wiszą tam stare pajęczyny, i wiszą jakieś stare portrety. Jeden obraz po dziadkach się zachował, to święta rodzina, pewnie ze względu na szacunek nie znalazł się na półce rzeczy zbędnych, ale łomocze się gdzieś pomiędzy słoikami, butami a poczciwą franią. Teraz mogłabym narzucić na siebie futro, zapalić lampę na niego spojrzeć . Rozalio, gdzie Józek ? Słyszę jak kuśtyka, pewnie znowu machnie ręką kiedy przypomnisz mu o wzięciu tabletek na ciśnienie. Nie pamiętasz mnie babciu, byłaś w swoim cichym świecie kiedy skończyłam 4 lata, wtedy kiedy już mogłam coś zapamiętać! Ale pamiętam tylko moment kiedy wzięłaś mnie na kolana, potem kucnęłaś i zaczęłaś wydrapywać dziurkę w dywanie. A potem był pogrzeb. Tego nie pamiętam. Kojarzę tylko zdjęcie pogrzebowe, gdzie ścięta na ołówek mam na sobie wbrew całej czerni - czerwony kubraczek z dwoma bąbelkami i spoglądam na twoją twarz. Masz zamknięte oczy, i czuję że to za szybko, że nie pogadałyśmy a ja jeszcze nie dorosłam. Ale to nie Twoja wina, jestem, a to oznacza że Ty dalej żyjesz, tylko tak jakby inaczej. Może robię i myślę coś, co Ty też robiłaś, a nawet o tym nie wiem. Może futro to nie przypadek ? Umarli tańczą i są pośród nas…
Dla Mamy Taty, i Duchów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz